Spis treści

Wszystko zaczęło się od pewnej mamy, która spędziła ze swoim nowo narodzonym synkiem w szpitalu niemal rok. Urodziła - jak się wtedy wydawało - zdrowego, silnego chłopca, 10 punktów w skali Apgar. Po kilku dniach była już nim w szpitalu, na intensywnej terapii. Wrodzona wada szpiku. Zerowa odporność. Izolatka. Któregoś dnia do izolatki obok przywieziono dwuletnią dziewczynkę. Miała na imię Paulinka. Miała białaczkę. Walczyła z chorobą. Najbardziej doskwierała jej jednak samotność. Do szpitala trafiła z domu dziecka. Nie odwiedzał jej nikt. Umierała w zupełnym osamotnieniu. Mama chłopca nie była w stanie jej pomóc. Nie mogła opuścić izolatki bez narażania życia swojego dziecka. Stan chłopca zaczął się pogarszać. Zgodnego dawcy szpiku do ratującego życie przeszczepu wciąż nie było. Lekarze radzili się żegnać. Ale mama wierzyła, że to nie koniec. Modliła się o cud. Postanowiła, że jeśli synek przeżyje, ona zrobi wszystko, co w jej mocy, by dzieci takie jak Paulinka nie cierpiały w samotności. Po kilkunastu dniach wyniki badań jej dziecka nieoczekiwanie wróciły do normy. Synek został wypisany ze szpitala zimą. Wiosną mama odebrała dokumenty z sądu o rejestracji fundacji.   
Dlaczego to istotne? Mały chłopiec to Gajusz. Jest silny, zdrowy, ma 190 cm wzrostu. Kończy w tym roku prawo. Natomiast jego mama to  Tisa Żawrocka-Kwiatkowska   - od 21 lat prezes Fundacji Gajusz, Dama Orderu Uśmiechu.
W momencie założenia fundacji Tisa miała 26 lat i troje małych dzieci. Nie miała pieniędzy ani zielonego pojęcia, jak się prowadzi tego typu przedsięwzięcia. Miała w sobie jednak wielką niezgodę na dziecięcą samotność. Zaczynała od zera. Dziś razem z nią  pracuje 120 osób.        

Tisa wiedziała, że potrzebny jest Pałac - hospicjum dla osieroconych dzieci. Koszt: 4 mln zł. Rozpoczęła zbiórkę i pod zastaw swojego mieszkania wzięła kredyt na pierwszą część prac. Jej szalony pomysł wsparło ponad 500 firm z całej Polski. W programie Szkoła dobra wzięło udział 110 szkół i przedszkoli. Wnętrza zaprojektowali studenci ASP, w pracach budowlanych pomagali więźniowie.

Fundacja Gajusz od 1998 r. pomaga nieuleczalnie chorym dzieciom i ich rodzinom. Od 2005 r. prowadzi hospicjum domowe.    
Niestety nie wszystkie dzieci wymagające opieki paliatywnej mają    
bliskich. Z myślą o nich w 2013 r. powstał Pałac - hospicjum    
stacjonarne dla osieroconych dzieci.     
W Pałacu mieszkają dziś małe Księżniczki i niewielkie Książęta.  
Dba o nich liczna świta. Ich zdrowie jest w najlepszych rękach, a pomoc    
przychodzi natychmiast, bo za ścianą bajkowych komnat skrywa się    
dyżurka nadwornych lekarzy i pielęgniarek. Książętom służą wiernie ci,    
którym skradły serce: opiekunki, rehabilitanci, wolontariusze. Książęta    
panują nam miłościwie, bo Pałac to miejsce pełne miłości. Tutaj    
po długiej, trudnej i często samotnej wędrówce znalazły dom.    
Są Książętami, bo w Pałacu (często po raz pierwszy w życiu)    
są najważniejsze, utulone, warte uwagi.    
Czasem muszą opuścić Pałac, ruszyć np.na operację. Nigdy nie będą już    
jednak same. Przy szpitalnym łóżku czuwać będzie dzień i noc ulubiona    
niania. Będzie szeptać do ucha słowa otuchy, tulić i koić ból    
w zastępstwie rodziców, których zabrakło.       

Książęta z naszej bajki nie żyją długo. Razem możemy jednak sprawić, by żyły szczęśliwie. Najszczęśliwiej, jak się dla.

Damą Dworu czy Rycerzem w naszym Pałacu zostać może każdy. Wystarczy zaoferować Książętom swój czas, talent, wiedzę, dobra materialne czy znajomości.

Serdecznie zapraszam do wspólnego pomagania!